środa, 7 maja 2014
Rozdział 1
Tammy's POV*
Nie byłam dosyć wysoka.
Wiedziałam,że pewnego dnia będę.Pewnego dnia będę starsza i wyższa,łatwo osiągnę to czego nie mogę teraz.Ale po mimo posiadania tej wiedzy.Wiedziałam,że nie mogę teraz sobie pomóc.Nie,teraz było zupełnie inną sprawą niż później.
Przygryzałam moją wargę w rozmyśleniu nad tym i wpatrywał się w przeszkodę przede mną.
To stanowiło główny problem.Jedyne co musiałam zrobić i nie byłam pewna jak.Pytanie było wystarczająco proste:Jak sięgnąć po mój lunch. Jak zdjąć to z wysokiej biało-marmurowej ławki na której leży?Znowu ten sam problem,to było ponad wysokością na którą mogłam sięgnąć.
Moje zdziwione oczy z roztargnieniem dryfowały po znajomym pokoju w którym stałam,głęboko zamyślona.
Był taki jak zawsze.Ten sam stary niebieski dywan,regularny wysoki sufit i wyblakłe żółte ściany.
Zwykłe proste meble i zakurzony stolik na kawę z jednym oknem okrytym zasłonami.Zapobiegały one przed wpadaniem światła do środka.Obok tego stolika umieszczony jest duży wazon ze słodko pachnącymi kwiatami,otoczony nudnymi drewnianymi krzesłami.
Dokładnie tak samo jak były zawsze,włącznie z nudnymi drewnianymi krzesłami.
Chwileczkę!
To jest to!
Nagle pomysł przyszedł mi do głowy.Wodne niebieskie oczy które miałam rozświetliły się,podczas gdy moje
cienkie różowe wargi oddały uśmiech ku niebu.
W tej samej chwili nowo wymyślony plan osiedlił mi się w mózgu,automatycznie ruszyłam do akcji.
Nie traciłam czasu biegnąc prosto przez pokój.(mój pomysł będzie działać pozytywnie)jak znajdę to czym osiągnę mój cel.
Uśmiech na mojej dziecięcej twarzy tylko wzrósł kiedy dotarłam do konkretnego obiektu.
Krzesło.
Proces dostawania się do drewnianego mebela po drugiej stronie pokoju był uciążliwy,ale w końcu tam dotarłam:powoli przechodziłam do tyłu z nieznacznym płaczem ciągnąc za sobą krzesło które upadło na twardą podłogę.Skończyło się na krześle,które zdobyłam wcześniej niż się spodziewałam i jednym holującym pociągnięciem udało mi się puścić je i cofnąć się szczęśliwie.Powiew moich blond włosów,który zasłonił mi widok lodówki rozdrażnił moje oczy;Podniosłam moje ręce i pozwoliłam im luźno zwisać po obu stronach moich bioder.Kiwając raz do siebie ruszyłam znowu na przód,ostrożnie się wspinałam ,żebym nie upadła i nie zraniła siebie.Byłam dumna kiedy byłam wstanie stanąć na dwóch nogach.Przyznaje znowu używałam krzesła żeby se wspomóc,ale nadal czuje się jakby to było osiągnięcie z mojej strony.
To było to uczucie krążące w mojej krwi ,że trzymałam rękę na krześle i używałam innego aby się tu dostać,wzięłam mój zawinięty w papierowy worek lunch z satysfakcją.
Przeciąganie krzesła z powrotem na jego pierwotne miejsce było tak pracochłonne jak za pierwszym razem,ciągnęłam krzesło wzdłuż,ale inne było to,że czuje się szczęśliwa robiąc to:wiedząc,że skończyła się jakaś przykrywka związana z byciem starszym.Aczkolwiek nie mogłam powiedzieć rodzicom bo by na mnie nakrzyczeli za to.Powiedzieli by mi że mogę się zranić i różne takie rzeczy,ale byłam dzielna i niezwyciężona. Awanturnicza w sercu.Lubiłam także myśleć,że jestem dość niezależna i mądra.Moja mama i tata zawsze
mi powtarzali,że jestem mądrzejsza od większości dzieci w moim wieku.Mówili,że jestem wyjątkowa.Znam dużo więcej słów niż większość dzieciaków w moim wieku ,czyż nie?,ale jednego nie byłam do końca pewna.
Wyjątkowy.Co sprawia,że ktoś jest wyjątkowy?Co trzeba zrobić,aby to posiadać?
Powinnam zapytać Harrego,on może wie. Oh! Harry!
Na myśl o imieniu mojego najlepszego przyjaciela nagle se coś przypomniałam.Obiecałam Harryemu ,że się spotkamy dzisiaj przed szkołą.Zobaczymy się w naszym miejscu pod wielkim drzewem.Kochałam tamto drzewo;jest takie wielkie i grube.Całe pokryte zmarszczkami(co oznacza,że jest stare)i jest perfekcyjnego rozmiary i wysokości do wspinania się.Myślę,że Harry nie za bardzo lubi te drzewo.Myślę też,że mógłby mieć lęk wysokości,ale nigdy go o to nie spytałam.Wiem,że Harry lubi udawać bycie wielkim i odważnym,ale prawda jest taka,że jest dość mały jak na ośmiolatka.
Zachichotałam do siebie na tą myśl.Harry był na prawdę bardzo ładny.Bardzo go lubiłam,był też bardzo zabawny.Mając to na uwadze chwyciłam mocno mój lunch i pośpiesznie pobiegłam do drzwi wyjściowych.
Mój plecak szkolny oraz inne rzeczy szkolne,wszystkie były już tam.
Byłam ubrana z wyszczotkowanymi włosami.Więc mogłam już wyjść.
"Pa Mamo!PAPA Tato!"
Zawołałam kiedy sięgnęłam za klamkę i pociągnęłam za nią.Czułam się starsza kiedy robiłam różne rzeczy za siebie.Jakie było to słowo,które moja mama używała .Oh! Dojrzały!Czułam się dojrzała,kiedy robiłam różne rzeczy za siebie. Uśmiechnęłam się szeroko ,znając takie słowo ,a mój uśmiech tylko wzrósł kiedy usłyszałam słowa moich rodziców "Kocham Cię!" "Miłego dnia kochanie!"
Moja mama i tata dużo pracowali,ale wiedziałam jak bardzo mnie kochają.Bardzo mocno.
Zabawną,rzeczą jak teraz myślę to było to iż nie wiedziałam jaką mają prace.Wiedziałam,że mama Harrego pracuje w sklepie, a jego tata jest inżynierem.Była taka dziewczyna w mojej klasie,której oboje rodziców pracowało w biurze.Była też pani z końca ulicy,która pracowała jako komisarz.Ale nie wiedziałam co moi rodzice robią.Pytałam się ich kilka razy,ale moja mama tylko powiedziała:"Robimy coś bardzo ważnego co wymaga specjalnej uwagi,ale chcemy abyś wiedziała,że niezależnie od wszystkiego,kochamy cię bardziej niż mogła byś sobie to wyobrazić."
Znowu pojawiło się to słowo,specjalnej.Rzeczywiście wydawało się być bardzo dziwnym słowem dla mnie.Myślałam o tym słowie ostrożnie opuszczając dom.Pół skokiem,pół idąc stawiałam konkretne kroki do naszych drzwi frontowych.Rozmyślałam nad tym spacerując do szkoły,która co prawda nie była bardzo długa.Mieszkaliśmy bardzo blisko,to było pierwsze miejsce do którego zezwolono mi chodzić samej.
Moja mama albo tata wcześniej mnie odprowadzali,ale któregoś dnia kiedy byłam trochę starsza powiedziałam im,że znam drogę i poradzę sobie sama.Pomyślałam,że będą potrzebować więcej czasu dla ich specjalnej pracy,to wszystko.
Gdy skończyłam moje przemyślenia spojrzałam w górę i moje usta zadarły się do mojego zwykłego uśmiechu jak po raz kolejny zdecydowanie spojrzałam na kampus szkolny.Nie mogłam patrzeć na niego dłużej.Perspektywa zobaczenia Harrego podekscytowała mnie.Zanim się o tym dowiedziałam byłam już w środku .
Dotarłam do wielkiego znajomego mi drzewa,ale gdy się zatrzymałam rozglądając się dookoła mój uśmiech powoli zniknął z moich ust.
Nie Harry.
Moje serce zamarło a uśmiech znikną .Popatrzyłam powoli na plac zabaw.Spodziewałam się go rozmawiającego z nauczycielem gdzieś tam,może wpadł w kłopoty przez bycie lekko zuchwałym.
W ciąż nie było tam Harrego.
Zrezygnowała,dopasowałam pasek od mojego plecaka do mojego ramienia i w dużo wolniejszym tempie założyłam.Marudząc pokierowałam się na pobliską ławkę.Zawsze znajdowałam kłopot w tym,że położyli ją w szkole podstawowej,ale moja ciekawość przyciemniała w tym momencie,Nie mogłam zrozumieć dlaczego Harry się spóźnia.Harry się nigdy nie spóźniał.No prawie nigdy....
Spojrzała w błękitne niebo,przez to się zagotowałam,jeśli Harrego nie będzie zaraz to nie będziemy mieli dużo czasu aby porozmawiać.Ledwo skończyłam rozważać jak znajome ciało zjechało na wolne miejsce obok mnie.Szybko odwróciłam głowę w kierunku osoby,moje długie blond włosy schłostały policzki jak to zrobiłam.Jasne światło ,które wysyłał inny człowiek było szerokie i prawdziwe,rozpoznałam te iskierki w zielonych oczach i dołki w policzkach.
"Harry!" zawołałam podniecona,zarzuciłam moje ramiona wokół chudego chłopaka."Gdzie byłeś?"spytałam go,z niewielkim przeszywającym bólem w głosie.Uśmiechnął się na zadane mu pytanie,Uśmiech miał taki jak ktoś mający coś do powiedzenia.Chciałam bardzo wiedzieć co Harry ma do powiedzenia.Byłam wdzięczna,że nie musiałam czekać długo."Znalazłem coś.",Harry powiedział podskakując lekko siedząc.
"Spójrz."Kontynuował,trzymając coś w ręku,pierwszy raz widziałam,żeby coś trzymał. Wzięłam wyciągniętą dłoń Harrego w dwie drobne ręce, nie spodziewając się co on dokładnie miał.To był kamień.W kolorze brązowym, zielonym i mleczno-złotym .Nie tak bardzo interesującą był kolor kamienia jak kształt.
"To serce!."Zawołałam z oszołomieniem przelewającym się do emocji.
"Tak znalazłem go na mojej drodze do szkoły.Leżał po prostu wzdłuż krawędzi ścieżki."Harry potwierdził moje przekonania.Patrzyłam na mały kamień w kompletnym spokoju. Był taki mały i piękny - Oh!
Zaskoczona zdałam sobie nagle sprawę.
Ten kamień jest specjalny.Więc myślę,że jest to coś specjalnego...
Harry zauważył,że mi się spodobał ,przygryzł wargę i powiedział "Chcesz go?."
Spojrzałam w górę i złapałam innych patrzących chłopaków.
"What?"Zapytałam zszokowana."Podoba Ci się?" Powtórzył ,a ja uśmiechnęłam się do niego jak nigdy przedtem. Harry odebrał to jako Tak i chwycił za moje obie ręce.Złożyłam je razem posłusznie i chłopak wypuścił wspaniały kamień do moich dłoni.Patrzyłam chwile w zdumieniu.
"Dziękuję."Powiedziałam po chwili.Harry zarumieniał i spojrzał gdzie indziej,mamrocząc cicho
"Nie ma za co."odetchną po tym jak to powiedział.
Wtedy zadzwonił dzwonek szkolny.
_________________________________________________________________________________
BANG! Mam nadzieję,że nie ma aż tak dużo błędów + Dodam kolejny rozdział jak będzie co najmniej 5 komentarzy :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz